Koniec walki z szarpaniem silnika. Winna okazała się cewka zapłonowa (zamiennik wrzucony przez gazownika), która miała dwa wzdłużne pęknięcia w obudowie. Pewnie nimi prąd uciekał i nie było "prundu" na świecy. Profilaktycznie wymieniłem jeszcze jedną cewkę, na której wypadał zapłon, a jedną zostawiłem sobie w zapasie.
Teraz pozostaje wyregulować LPG...
... i tu można przejść do przyjemniejszych spraw.
W końcu wyleciało zawieszenie Kayaba + obniżające sprężyny. W to miejsce zamontowałem zawieszenie gwintowane ISC ze sprężynami 10/8.
Kayaby okazały się być Japonkami
Przy zakładaniu przednich gwintów błędnie założyłem, że będzie za nisko. W rezultacie rozkręciłem kolumnę amortyzatora tak, że długość całego zestawu była równa seryjnemu zawieszeniu...
... a okazało się, że wyszła koza
Generalnie, wymiana przednich amorków i sprężyn to pikuś. Za to tył, to była jakaś masakra. Na demontaż amortyzatora od strony pasażera zeszło mi 2,5 godziny. Śruby były tak dokręcone, że ukręciłem jeden klucz. Na szczęście obyło się bez cięcia, palników, etc. I tak, po ok. 10 godzinach siłowni...
... ostateczna konfiguracja wyszła tak.
Szkoda, że zabrakło czasu na założenie hebli 320 mm, ale co się odwlecze... Może pokuszę się o pełną regenerację przed montażem?